sobota, 20 października 2012

Dwunastu gniewnych ludzi (12 Angry Men) (1957) - Indywidualizm w dobie konformizmu

Sidney Lumet i najlepszy w dziejach kinematografii film o sądownictwie.

Fabuła wydaje się banalna: dwunastu ławników debatuje nad karą śmierci dla oskarżonego - jedenastu jest za, a jeden przeciw. Odwieczną fascynację jednostką zbuntowaną przeciw masie reżyser pokazuje jednak w sposób wyjątkowy. Narracja oparta jest bowiem wyłącznie na dialogach i teatrze gestu, co w zestawieniu z niezmiennym miejscem i czasem akcji - zamknięta sala, środek lata - sprawia, że klaustrofobię sytuacji łatwo odczuć na własnej skórze.

Wyjątkowo celnie udało się też Lumetowi zobrazować mroczną stronę kolektywnej decyzyjności. Uległość, brak własnego zdania, chęć jak najszybszego zostawienia problemu za sobą, absurdalne priorytety. Wszystko to zarzuca on przysięgłym, symbolizującym chorobę trawiącą ówczesne sądownictwo amerykańskie. Henry Fonda jawi się w tej rozliczeniowej estetyce niczym "ostatni sprawiedliwy", a świetnie kontrastuje z nim stereotypowy do bólu Lee J. Cobb i pozostała dziesiątka dyskutantów.

Spór ławników wywołuje szereg skojarzeń i gorzkich refleksji: od choćby Folwarku zwierzęcego Orwella i Psychologii tłumu Le Bona, przez kwestie ludzkiej obojętności i (wątpliwego) pragmatyzmu demokracji, po... wątek 12 apostołów, gdzie Judaszem, w tym przypadku pozytywnym, można by określić wspomnianego Fondę. Po prostu, esencja kina psychologicznego.

Ocena: 10/10      

PS W 1997 roku pojawił się na rynku, ekhm, remake.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz